Całkiem niedawno przyszło nam próbować wina z Ameryki! Obecnie w powszechnej świadomości najbardziej znane wina z USA pozostawiają wiele do życzenia, bo nie dosyć, że z winogronami miały niewiele wspólnego, to jeszcze można się natknąć na tak cudowne niuanse smakowe jak “orzeźwiająca truskawka”, czy “rześka brzoskwinia”. Najwyższy czas pozbyć się z listy zakupów win z koncentratu winnego i zaznać prawdziwych, dobrych, nienadętych win kalifornijskich.
Równie ciekawy jak smaki, był sposób degustowania. Dostaliśmy po dwa kieliszki, by móc bezpośrednio porównywać ich zawartość, co przybrało formę pojedynków. I faktycznie, dużo skuteczniej i wnikliwiej porównuje się barwę, gęstość, aromat i smak, operując obydwoma nadgarstkami.
Czego próbowaliśmy?
Canyon Road Pinot Grigio vs Canyon Road Chardonnay
Pinot Grigio - świeże, młode, prawie przezroczyste, niezwykle subtelne i delikatne
Chardonnay - równie lekkie i młode, ale już z większą ilością koloru słomkowego, oraz delikatnie landrynkowym posmakiem
Edna Valley Sauvignon Blanc vs Chateau Souverain Sauvignon Blanc
Edna Valley - przy pierwszym podejściu wydaje się stłumione, ale po czasie przyjemnie się otwiera. Ma w sobie sporo ostrości i dużo owoców, z naciskiem na nuty agrestowe.
Chateau Souverain - jest bardziej miękkie, o przyjemnie wydłużonym finiszu. Można też zauważyć lekką perlistość oraz, w przeciwieństwie do ostrości, nuty słodyczy.
Poza pojedynkiem, spróbowaliśmy również Ghost Pine Chardonnay. Wino spędziło pół roku w beczce. Ma intensywnie żółto-złocisty kolor oraz landrynkowe posmaki, z goryczkowatymi niuansami. Co zaskakujące, dopiero na finiszu odzywa się intensywna ostrość wina podbita niewielkimi bąbelkami.
Przechodząc do sekcji czerwonej warto wspomnieć, że w skali światowej, to w USA produkuje się największe ilości win ze szczepów Cabernet Sauvignon oraz Melot.
Canyon Road Cabernet Sauvignon vs Canyon Road Merlot
Cabernet Sauvignon - jak na Cabernet przystało, zawiera on zadowalającą ilość tanin, które osobom nieprzepadającym za garbnikami mogą się wydać o tyle przyjemne, że spotykają się kojącą słodyczą. Co więcej, w pamięci zostaje przyjemny i łagodny finisz.
Merlot - z natury swojej lżejszy od Caberneta, taki też pozostał. Garbników ma mniej, podobne ilości słodyczy, ale z odrobiną goryczki.
Nieco formalności
W końcu nadszedł czas na najbardziej ekscytujący pojedynek. O ile wyżej opisane próbowania można by określić jako nieszkodliwe potyczki, czy niewiele znaczące bitwy, o tyle teraz rozegrać się miała wojna wszech czasów. Spór prowadzony od zarania (amerykańskich) dziejów, mianowicie: o lepszy region. Jak niektórym wiadomo, wina z USA produkuje się głównie w Kalifornii. Kalifornia dzieli się na 4 główne regiony, czyli Central Valley, South Coast, North Coast i największy - Central Coast. Niektóre regiony, dzielą się w naturalny sposób na hrabstwa (County), co po prostu wynika z podziału politycznego mapy Ameryki. Dalej, dane hrabstwa (County), tak jak w systemie europejskim, dzielą się na apelacje - AVA (American Viticultural Area). Czyli np. Wino “Francis Coppola Director’s Pinot Noir” pochodzi z Ameryki, ze stanu Kalifornia, z regionu North Coast, z hrabstwa Sonoma County, z apelacji Sonoma Coast. W zależności od pochodzenia, w niektórych przypadkach nie występują hrabstwa, tylko apelacje dzielą się na pod-apelacje. Na szczęście to nas w tym tekście w ogóle nie dotyczy, dlatego wracamy do wojny stulecia.
Louis M. Martini Sonoma County Cabernet Sauvignon wraz z minimalnymi ilościami Merlot, Petit Syrah i Cabernet Franc spędzili po 16 miesięcy w beczkach z francuskiego i amerykańskiego dębu, z czego dopiero po 14 miesiącach zostali połączeni w jedność.
VS.
Louis M. Martini Napa Valley Cabernet Sauvignon spędził 18 miesięcy w różnie wypalanych beczkach z amerykańskiego oraz francuskiego dębu, z minimalną domieszką szczepów Petite Sirah i Petit Verdot.
Pojedynek rozegrał się pomiędzy winami ze szczepu Cabernet Sauvignon. Obydwa z tej samej rodziny - Louis M. Martini, ale z różnych regionów. W myśl zasady “co gust to inne kubki smakowe”, spór nie został definitywnie rozstrzygnięty, chociaż z niewielką przewagą wyszedł z niego Cabernet z Napa Valley. Przy całej głębokości, nasyceniu i bogactwie smaków w obydwu przypadkach, różnice polegały na niuansach, których odkodowywanie serdecznie polecam wszystkim miłośnikom wina. To jednak przyjemne uczucie móc stwierdzić, że “ja wolę Caberneta z Napa Valley, aczkolwiek tym z Sonomy bym oczywiście nie pogardziła”.
Podczas degustacji mieliśmy do czynienia oczywiście jedynie z promilem smaków, jakie kryją w sobie wina kalifornijskie, ale jeżeli były one w jakikolwiek sposób reprezentacyjne, to mogę stwierdzić, że zawierają w sobie nieco więcej słodyczy niż przedstawiciele europejscy. Przyjemnej słodyczy, która nie atakuje, a w niezobowiązujący sposób może towarzyszyć utarczkom dnia powszedniego i dopingować nas w spełnianiu swojego prywatnego “American dream”.