Z Kamilą i Evgeniją wybrałyśmy się na XII Wystawę Win Hiszpańskich. Nigdy wcześniej nie byłam na degustacji win, więc nie wiedziałam czego się spodziewać. Oprócz dużej ilości alkoholu. Pierwsze wskazówki dotyczyły obfitego śniadania – lepiej się najeść, żeby przed 13 nie być pijanym, logiczne. Noszenie dużych toreb i plecaków jest nie wskazane – dużo szkła mało miejsca, tak samo jak perfum, których silny zapach może przeszkadzać innym w odbiorze aromatów win. Zaleca się również wygodne obuwie.
Najpierw szatnia i zostawianie odzienia wierzchniego, następnie sprawdzanie zgodności naszych nazwisk z nazwiskami na liście. Na degustację można było się zapisać, albo próbować być zaproszonym. W zależności od branży jaką się reprezentuje - media, gastronomia, handel, wręczane są smycze z doczepionymi kartkami w różnych kolorach. W zamian za kaucję dostałyśmy kieliszki. I w ten oto sposób, uzbrojone w identyfikatory, aparat fotograficzny i szkło, świat hiszpańskich alkoholi stanął przed nami otworem.
Na sali znajdowało się 29 stoisk. Każdy wystawca oferował od 5 do 10 win. Nie sposób się połapać i wszystko zapamiętać, ale na szczęście dostałyśmy również przewodniki z dokładnymi informacjami o winach: z jakich pochodzą winnic, z jakich szczepów są wyrabianie i które to roczniki. Absolutna większość wystawców to byli Hiszpanie, więc rozmowy prowadzone były głównie po angielsku.
Zaczęłyśmy od stoiska z winami organicznymi. Wskazałyśmy wino którego chciałyśmy spróbować i dostałyśmy ilość na dwa łyki. Korzystnie, bo przy 211 winach do spróbowania, próbowanie większej ilości byłoby ryzykowne. Każde stoisko było wyposażone w kubełek do wylewania wina z kieliszka, co na degustacji jest absolutnie naturalnym procesem. Niektórzy sommelierzy w ogóle nie przełykają trunku, jedynie wąchają, próbują, rozprowadzają po każdym zakątku jamy ustnej i wypluwają. Zaczęłyśmy od win białych, przeszłyśmy przez czerwone po słodkie i skończyłyśmy na musujących.