Warsztaty dla blogerów rozpoczęte
Darwina.pl rozpoczęło nowy cykl spotkań “Akademia wina”. Pierwsze z nich polegało na zaproszeniu nam życzliwych i zorganizowaniu degustacji w ciemno.
No ładnie - pomyślałam sobie. To teraz wszystko wyjdzie na jaw! Nie, żebym twierdziła, że znam się na wszystkich winach świata i próbowałam już wszystkich dostępnych szczepów, ale po pół roku zajmowania się winami wciąż miałam (i mam) wrażenie, że jednak dopiero raczkuję w kwestii sfermentowanego soku z winogron. Tym bardziej, że na degustacji miały być też obecne osoby żyjące z tego, że na winach się znają. Stawiając czoła wyzwaniu przybyłam lekko przerażona, trochę spięta, ale na szczęście spożywanie alkoholu ma to do siebie, że wszelki stres dość szybko mija.
Degustacja w ciemno
Przed nami stało owiniętych w papier jedenaście białych win i dwanaście czerwonych. Zaczynając oczywiście od białych, rozlała się pierwsza niewiadoma do kieliszków. Odniosłam wrażenie, że gdy człowiek kompletnie nie wie jakich zapachów powinien się spodziewać, otwiera się na nowe doznania. Dotyczy to nie tylko nosa, ale również smaku, który w niektórych przypadkach zaskakująco nie przystawał do tego co było wyczuwalne. Moje spostrzeżenia i próba odróżnienia win ograniczały się do relacji smakowych - słodkawe, ostre, pikantne, mineralne, bardziej/mniej. Nic ciekawego. Za to profesjonaliści! Ich słuchało się z przyjemnością:
1. - Za mało orzecha i migdała, żeby było sangiovese.
2. - Jakby to miało być chianti, to współczuję producentowi!
3. - Mokry tytoń… mokra ziemia… włoska ziemia!
4. Wąchając ciemno-czerwone wino:
- Gdybym nie widziała koloru, stwierdziłabym, że jest białe. Jak Tokaj!
5. - A to jest stajnia! Obora była wcześniej
- Ma pan rację. Obora była wcześniej.
I tak się wymieniali spostrzeżeniami czy to Portugalia, czy Nowy Świat, czy może jednak Izrael, podczas gdy ja zapisywałam “jasne owocowe, lekka słodycz, dobre”. Ku chwale własnej zgadłam trzy wina czerwone. Lecz największym zaskoczeniem było odkrycie i zakochanie się w smakach, które wcześniej uważałam za absolutnie nie w moim guście.
Dobra zmiana, może być dobra
Byłam uprzedzona. Uwierzyłam w to co wszyscy wokół mówili (o malbecu), odniosłam do własnych standardów, zamknęłam drzwi i wyrzuciłam klamkę. Dodatkowo oceniłam całą nację (Portugalię) opierając się jedynie na dwóch jej przedstawicielach. Jakże niechlubnie z mojej strony. Wstyd Joanno! Na szczęście wnioski zostały wyciągnięte i postanowienia poczynione. Od dziś raz na jakiś czas zamierzam wybierać do kosztowania wino na zasadzie “ene due rike fake”.