Biorąc łyk, widziałam skąpane słońcem pola winorośli, drżące od upału wieczorne powietrze, wysuszoną ziemię, która zmieniała się w pył po uderzeniach galopujących koni. A konkretniej, miałam okazję próbować dwa bardzo dobre chilijskie wina z winnicy Leyendas de Familia, obydwa Reserva.
Pierwsze było chardonnay reserva - zawsze przy degustacji warto pić najpierw wina białe, potem czerwone.
50% wina, w obydwu przypdakach - białym i czerwonym, beczkowane było przez sześć miesięcy we francuskim dębie. Przy otwarciu uderzał zapach intensywnych owoców, typu agrest i ananas. Przy drugim podejściu wyczuwalne już było odpowiadające kolorowi wina, siano. W ustach mocne, gęste, maślane, szczególnie na finiszu. Mocne nie bez powodu, bo wino ma 13,5%. Wydaje się idealne do tłustych białych potraw, które dałyby miejsce na wybrzmienie intensywności, ale które nie zniknęłyby pod smakiem wina, takich jak kurki w śmietanie, halibut, czy pyzy.
Drugie z win, to było carmenere reserva. Ale porozmawiajmy chwilę o samym szczepie carmenere, bo to bardzo ciekawy przypadek. Szczep, który dziś jest potęgą i dumą Chile, znalazł się tam niechcący. W dodatku do niedawna nikt nie wiedział czym jest. Dziś, przez niektórych jest uważany za dzidka odmian bordoskich - cabernet i merlot. Zanim w Bordeaux zapanowały restrykcyjne zasady dotyczące uprawy winorośli i tworzonych z nich win, a wspomniane odmiany stały się jego wizytówką, uprawiane były również inne winorośle, takie jak np. carmenere, wtedy znane pod nazwą grand vidure. Niestety w XVIII wieku większość z tych wrażliwych krzewów została unicestwiona przez filokserę. W tym samym czasie, na drugim końcu świata, przygoda z winem miała się dopiero zacząć. Zasadzono międzynarodowe krzewy, czyli cabernet i merlot, oraz (jak sądzono) jego odmianę. Podczas gdy w Bordeaux zaniechano uprawy carmenere, okazało się, że w Chile przyjęła się znakomicie. I tak, dopiero badania genetyczne przeprowadzone w 1994 roku udowodniły, że domniemana odmiana merlot, to w rzeczywistości carmenere. Dzisiaj w 94%-tach, za uprawę tego szczepu odpowiada Chile.
A jak smakuje?
Mieści w sobie przede wszystkim potęgę wiśni. Przy drugim podejściu wyczuwalne stały się akcenty stajni. Kolor intensywny, wiśniowogranatowy, ale przejrzysty. Wydaje się delikatne, chociaż niewielka ilość garbników potwierdza charakterność tego szczepu, a tym bardziej jego ostry finisz. Oczywiście z czasem garbniki stają się subtelniejsze, ale nigdy w pełni nie znikają. Leyendas de Familia Carmenere Reserva można sączyć wieczorem bez żadnych dodatków - jak każde wino, ale pasowałoby do miękkiej wołowiny obficie pokrytej sosem, placka po węgiersku, albo deseru czekoladowo-kremowego, typu suflet, czy brownie.
Ci dwaj przedstawiciele rodziny Leyendas de Familia byli warci sprawdzenia. Jestem przekoana, że równie godni okażą się inni jej członkowie. Zapraszam do próbowania