Paleta winnych barw, coraz bardziej zamiast Polskiej flagi zaczyna przypominać, tęczę. O istnieniu win białych i czerwonych wszyscy wiedzą, o różowych część zapomina, na hasło ”zielone” niektórzy się dziwią, a o żółtych przeczytacie teraz. I co jeszcze, może niebieskie wymyślą! - a wymyślili.
W przepięknie malowniczym regionie Jura, we wschodniej części Francji przy granicy ze Szwajcarią, istnieją cztery apelacje, które są upoważnione do produkowania Vin Jaune, czyli żółtych win. Do najsłynniejszej należy Château-Chalon AOC. Wina sposobem produkcji i smakiem przypominają nieco wytrawne sherry (o tym jak powstaje sherry przeczytaj tu) - czyli przynajmniej odcień alkoholu zgadza się z nazwą. Vin Jaune i Sherry podobnie, przechowywane są w beczkach i w zbliżony sposób, na powierzchni leżakowanego wina tworzy się osad z drożdży, który chroni wino przed utlenianiem.
Łączy je również gama aromatów, skupiająca się wokół prażonych migdałów. Na tym podobieństwa się kończą. Vin Jaune jest robione z późno zbieranej, często już po pierwszych przymrozkach odmiany szczepu traminer - winogron savagnin. Wyciśnięty sok zostaje poddany fermentacji, po czym nieklarowany trafia do dębowych beczek, w których zostaje przez sześć lat i trzy miesiące co najmniej. Co naturalne, część wina - ok 38%, wyparowuje podczas leżakowania. Francuzi stworzyli butelki przeznaczone wyłącznie do tego rodzaju wina, o adekwatnej pojemności 0,62 L. Zostały nazwane clavelins.
Zaskakująca jest długowieczność tych win. Bez problemu potrafią wytrzymać sto lat, nie tracąc, a nawet zyskując na aromatach. Co więcej, pochlebne opinie można również przeczytać o winie z 1774 rok (sic!), próbowanym w 1994 roku, jak wspomina Didier Sintot w tekście Sławomira Chrzczonowicza.
Może zamiast wieloletniej whiskey na osiemnastkę chrześniaka, warto zainwestować w setne urodziny jego prawnuka! W ten sposób całe pokolenia będą o nas pamiętać.
Co roku w Jurze odbywa się festiwal żółtego wina La Percée du Vin Jaune. Na przełomie stycznia i lutego, całe miasteczko wychodzi na ulicę, by odkrywać smaki nowych roczników wypuszczonych do sprzedaży, celebrować historię regionu i zdaje się radość życia ogólnie.
Pojechałabym.